Taka maniunia byłam

To niesamowite, jak to nasze futro szybko rośnie!

Schronisko w Jastrzębiu-Zdroju

Znajdź nas na Facebooku. Cudowne psy czekają na dom!

Znajdź nas na Facebooku

Pełną gelerię fotek i aktualne aktualności znajdziecie na Facebooku!

Stowarzyszenie Boksery Niczyje

Zapraszamy do Naszych Przyjaciół - pomogli Olimpowi, Zarze, Tysonowi.

Bullterrier Tyson szuka domu

Najlepszy dom poszukiwany :).

2016-09-08

Góry Stołowe cz. 2

Adrspach - Czeskie Skalne Miasto

Pamiętacie film "Kroniki Narnii", ten z 2005 roku?
No ten, co to dzieci włażą do szafy i wyłażą z drugiej strony w zupełnie innej krainie? Ten ze złą czarownicą i lwem?
Jeden z Pańciowych ulubionych. Głównie dlatego, że przypomina stare dobre czasy, kiedy ferie zimowe spędzało się u babci i co roku ta sama historia wyświetlana była jako serial dla dzieci. Aslan śnił się wtedy po nocach i każda zimowa zabawa w śniegu zawierała elementy historii z serialu.

Żródło: internety

Będąc w Górach Stołowych szkoda nie odwiedzić Czeskiego Skalnego Miasta. Szczególnie dla fanów Narnii. Część zimowych scen była kręcona właśnie w Adrspaskim Parku Narodowym.
To raptem ok. 50 min jazdy z Kudowy, a w naszym przypadku trochę ponad godzinę ze Szczytnej. Na tą wycieczkę warto zarezerwować sobie spora część dnia. Jest spory kawałek do przejścia, sporo miejsc do przycupnięcia na trasie. No i oczywiście, jak to zazwyczaj w Czechach, nie ma problemu z psami.

Mapkę dojazdu ze Szczytnej możecie znaleźć TUTAJ 
My wybraliśmy drogę przez Wambierzyce i Braumov.

Dojeżdżając na miejsce możecie spodziewać się nieco innego widoku, niż po naszej stronie. Cywilizacja ;)   Dzięki czemu mamy tam sporych rozmiarów parking płatny gotówką w kwocie 100 koron czeskich (o ile mnie pamięć nie zawodzi), zaplecze sanitarne (10 koron), gastronomię, pamiątki i przede wszystkim kantor i bankomat.

Wejście dla osoby dorosłej w lecie to koszt 70 CZK, dzieci 35 CZK, psy 10 CZK od głowy. W kasie dostajemy bilety, ulotkę informacyjną z opisem formacji skalnych (dostępna w języku polskim) i UWAGA woreczek na psie kupy :D

I w zasadzie co ja Wam będę pisać więcej?! Zdjęcia mówią same za siebie. Człowiek czasem tak staje i się zastanawia, jak to się tam tak wszystko ukształtowało?!
Jest trochę chodzenia. Mamy do wyboru kilka wariantów ścieżek - takich dla bardziej sprawnych osób, ale również dla mam z wózkami. Wszystko pięknie oznaczone, w miejscach newralgicznych zrobione kładki, sporo ławeczek dla osób chcących odpocząć lub po prostu pogapić dłużej na jakiś "kamulec".

Przyroda w tym miejscu przenosi nas w świat rodem z Władcy Pierścieni. Już na początku wycieczki wita nas gotycka brama, która często porównywana jest do bram Morii lub Mordoru :)
Spacerując wąskimi przejściami nie raz miało się wrażenie, że z któregoś zakamarka za moment wykula się Szeloba :D Na szczęście się nie odważyła - to pewnie efekt psa mordercy u boku ;)

 

Spotkamy sporo ludzi z psami, a w zasadzie spotkamy ogólnie tłumy ludzi. Nawet przed sezonem ani na moment właściwie nie byliśmy sami. Chociaż nie było tak źle, żeby sobie nie zrobić zdjęć "bez ludzi" (ale trzeba się sprężać).
Sensi oczywiście w swoim żywiole - ludzie, masa ludzi, psy, woda, pełno zakamarków, gdzie można bez pardonu wcisnąć nos.


Miejscami traficie na strome schody i wąskie przejścia, ale zasadniczo można je pominąć. Atrakcji jest tam tyle, że każdy znajdzie coś dla siebie.

 

Nie musicie się martwić o wodę dla psa! Po drodze macie swobodny dostęp do strumyka (przynajmniej był tam w czerwcu), który przez większość trasy biegnie wzdłuż ścieżki zwiedzania. Warto jednak pomyśleć o sobie i zabrać odpowiednią ilość napojów i jedzenia. Gastronomię znajdziemy tylko przed kasami.

Jadąc w to miejsce pamiętajcie, że przekraczacie granicę państw. Warto sprawdzić przed wyjściem, czy macie paszport dla zwierzaka, żeby w razie rutynowej kontroli nie mieć problemów. Chociaż z doświadczenia wiem, że rzadko się zdarzają takie, gdzie policjant wymaga dokumentów psa. No ale jakby... 


W drodze powrotnej przystanęliśmy na chwilę w Wambierzycach, żeby zobaczyć Sanktuarium Matki Bożej Wambierzyckiej Królowej Rodzin - KLIK




2016-09-07

Góry Stołowe

Witajcie,

Wlazłam na Bloggera w końcu i za głowę się chwyciłam widząc datę ostatniego posta. Shame on me! Jakiś ten ostatni czas rozlazły taki...
Jesień ciągnie równym krokiem, a ja zabrałam się za pisanie o urlopie dopiero...

Udało się wyskoczyć w końcu na urlop w góry. Wybór padł na Góry Stołowe, które sobie Pańcia sto lat obiecywała, ale nigdy nie było po drodze. Oczywiście w grę wchodził tylko urlop z psami. Ze względów logistycznych Zara urlopowała się w psim hotelu, co suma summarum chyba się jej podobało, a i klepki w główce się trochę nastawiły po obcowaniu z większa ilością psów i ludzi. Taurus i Sensi pojechały z nami.

Zakwaterowanie

Na bazę wypadową wybraliśmy Szczytną - za względu na lokalizację i ceny.
Ze względu na psy rozważaliśmy tylko domki, pokoje nie wchodziły w grę. Tak trafiliśmy do domków letniskowych na Zamkowej, prowadzonych przez Pana Andrzeja. Wybraliśmy tą ofertę z kilku powodów. Przede wszystkim nie jest to duży ośrodek - tylko 2 domki na działce, więc psy nie będą nikomu bardzo przeszkadzać, a my nie będziemy mieć problemu z puszczaniem ich luzem. Domki zlokalizowane są z dala od "centrum", w bezpośrednim sąsiedztwie lasu, co znacznie ułatwia spacery i okazało się zbawienne w bardzo upalne dni. Teren jest ogrodzony, więc Sensi wędrowniczka miała ograniczone możliwości. Pan Andrzej jest właścicielem goldena i miłośnikiem psów, więc bardzo szybko wkupił się w łaski Taurusa :)
Jedynymi minusami są: kibelek na zewnątrz - osobny domek z prysznicem, wc i zlewem - oraz znikoma ilość wyposażenia w kuchni (brakuje kubków, talerzy itp). To szybko nadrobiliśmy w pobliskiej Biedronce i kupiliśmy jednorazówki oraz talerze plastikowe na wagę ;)
W zasadzie przez cały tydzień byliśmy tam sami. Dopiero na weekend dołączyli lokatorzy do domku obok. Myślę, że możemy z czystym sumieniem tą lokalizację polecić i być może jeszcze tam wrócimy.


Wycieczki

Nic nie było w tym temacie przypadkowe. Prawie...
Zaplanowany mieliśmy każdy dzień, adekwatnie do pogody, którą namiętnie Pańcia sprawdzała już na tydzień przed wyjazdem. Każda opcja zaplanowana była tak, żeby w razie czego można było ją przenieść na inny dzień lub zmodyfikować.

Dzień 1 - Skalne Grzyby Mapa trasy i Szczeliniec Mapa trasy

Dwie krótsze trasy. Pierwotnie plan był na obejście obydwu na pieszo jako jednej, całodniowej wycieczki. Po przestudiowaniu trasy (spora część wzdłuż asfaltowej drogi), przeliczeniu czasu i wzięciu pod uwagę pogody, zapadła decyzja o rozłożeniu wycieczki na części.

 



 

Zarówno na Skalne Grzyby, jak i Szczeliniec śmiało możecie zabrać psiaki. Trasa na te pierwsze nie jest specjalnie wymagająca i każdy psiak powinien dać sobie spokojnie radę. Idzie się głównie lasem, jest kilka niezbyt stromych podejść. O ile bardzo pamięć nie myli jest jedno, na którym można się lekko spocić.
Szczeliniec jest już nieco bardziej wymagający. Co prawda Sensi poradziła sobie rewelacyjnie i była całą wycieczką zachwycona, ale warto się zastanowić, czy nasz psiak da radę. Trasa usłana jest kamykami, kamulcami, głazami. Bywa stromo i ślisko i wąsko, więc jak to się mówi... Mierz siły na zamiary.
Druga, nie mniej ważna sprawa, to ilość ludzi na trasie zwiedzania. Można bezbłędnie przewidzieć, że w sezonie, przy pięknej pogodzie zwiedzających będzie, jak na promocji w supermarkecie. Nie każdy pies musi lubić takie warunki. Nam udało się trafić na mniejsze oblężenie, ale trzeba zaznaczyć, że byliśmy przed sezonem szkolnych wakacji (a i tak utkneliśmy lekko za wycieczką). W tym dniu również pogoda pomogła nam uniknać tłumu.







Garść informacji i porad praktycznych:

  • Obie trasy leżą na terenie Parku Narodowego - psy powinny być na smyczy i w kagańcu, jeśli to konieczne.
  • Na trasy do Skalnych Grzybów wejdziecie za darmo, w Batorówku znajdziecie wydzielony parking bezpłatny, gdzie spokojnie można zostawić auto.
  • Wybierając się na Skalne Grzyby warto zabrać wodę dla psiaka. Niedaleko parkingu jest strumień, ale dalej może być problem - szczególnie podczas upałów.
  • W okolicy brak sklepów, sklepików, kibelków itp. Zakodować i zabrać, co trzeba ;)
  • Jeśli komuś wpadnie go głowy jechać przez Kręgielny Trakt autem, to radzimy dać sobie spokój i skoczyć na około do Szczelińca. Droga jest tak dziurawa, że aż boli i nie wygląda, żeby miało się to szybko zmienić. 
  • Szczeliniec, ach Szczeliniec... ZABRAĆ GOTÓWKĘ!!! Bankomatu brak, płatności kartą brak. I to nie tylko przy kasach, ale również w restauracjach itd. Z prostej przyczyny - tak słaby net albo jego brak. Inaczej skończycie podobnie do nas i będziecie musieli dylać do najbliższego "miastka" do bankomatu = 30 min stracone.
  • Wejście na Szczeliniec 8zł/osobę dorosłą, psiak za free.
  • Zabrać woreczki na psie pakunki ;)
  • Psiaka i siebie pilnować - realne ryzyko upadku z dużej wysokości.

Dzień 2 - Jaskinia Niedźwiedzia w Kletnie + zamek w Szczytnej

Nie ma się co tutaj rozpisywać zbytnio.
Jaskinię Niedżwiedzią polecamy odwiedzić, ale na bank nas tam z psami nie wpuszczą. Jeśli wybieramy się większa grupą i ktoś może z psiakami poczekać, to warto rozważyć taką opcję i zwiedzać "na dwa razy". Szlak pod jaskinię jest świetną bazą wypadową na Śnieżnik. Bardzo żałujemy, że nie mieliśmy takiej alternatywy. Świetną sprawą byłoby rozwiązanie z czeskiej SkyWalk - o czym w następnym poście.

Wszystkie niezbędne informacje znajdziecie na stronie jaskini: http://jaskinianiedzwiedzia.pl/

Warto wcześniej sprawdzić i zarezerwować terminy i godzinę wejścia, żeby nie być zaskoczonym przy kasie. Ilość wejść jest ograniczona ilościowo i czasowo.
Ceny biletów różnią się w zależności od miesiąca, więc odsyłamy na stronę internetową.
Nie wolno robić zdjęć i filmować. Chyba, że w kasie uiścicie stosowną opłatę ;) Wtedy można prawie wszystko.

My na zwiedzanie Jaskini Niedźwiedziej wybraliśmy godziny popołudniowe. Tym samym dzień zaczęliśmy od leniwego poranka i kawy na świeżym powietrzu, żeby zaraz potem wybrać się na spacer do zamku. Zabraliśmy ze sobą Sensi i Taurusa. Nasz domek znajdował się przy ulicy Zamkowej :D, więc nie trudno domyślić się, że wycieczka stulecia to nie była. I faktycznie, zamek mieliśmy dosłownie "nad głowami". Wystarczyło tylną furtką wyjść do lasu i po paru krokach byliśmy na ścieżce prowadzącej do zamku.

Zamek Leśna – zamek w Sudetach Środkowych w południowej części Gór Stołowych w pobliżu wzniesienia Szczytnik w województwie dolnośląskim.
Zamek został wkomponowany w skały na krawędzi skalnej nad Szczytną, na Szczytniku (589 m n.p.m.), najwyższej kulminacji niewielkiego płaskiego stoliwa, stanowiącego południowo-wschodni skraj Gór Stołowych, i podciętego malowniczymi urwiskami skalnymi z Orlimi Skałkami od strony południowo-zachodniej. Przy zamku znajduje się punkt widokowy, skąd roztacza się panorama na Obniżenie Dusznickie, gdzie położona jest Szczytna. W pobliżu zamku znajduje się kamienna droga krzyżowa wyróżniająca się oryginalnymi płaskorzeźbami z piaskowca osadzonymi w naturalnych skałach.
Zamek reprezentuje styl neogotycki, zbudowany na wzór średniowiecznego zamku obronnego. Jest to czworoboczna, trzykondygnacyjna budowla zbudowana na planie prostokąta z czterema narożnymi wieżami. Posiada jedną wieżę w kształcie cylindra pozostałe są – czworoboczne. Zamek otacza sucha fosa oraz mur obronny, na którym w przeszłości stały armaty. We wnętrzu znajduje się sala rycerska, oraz kaplica MB Królowej Pokoju z unikalnym zabytkiem jakim są rury wykonane ze stopu spiżowego, pełniącymi rolę dzwonka. Chociaż zamek wiernie odzwierciedla budowlę o średniowiecznej architekturze, to jednak wybudowany został niedawno, bo w latach 30. XIX wieku.


Zamek, czy raczej pałac nie jest dostępny dla zwiedzających. Aktualnie znajduje się w nim ośrodek dla ludzi upośledzonych umysłowo. Można jednak przejść otwartą ścieżką przy bocznym skrzydle zamku oraz wejść na punkt widokowy na skałach, z którego widać rozległą panoramę tzw. Obniżenia Dusznickiego.



W kolejnym wpisie pokażemy Wam czeskie sklane miasto - Ardspach.

2015-10-26

Co robimy, jak Nas nie ma?


Przeprowadzamy się na przykład...

Mało Nas tu, oj mało ostatnimi czasy. Na fejsbuniu trochę więcej, ale też niewiele.
Głównym sprawcą zamieszania była przeprowadzka, przygotowania do przeprowadzki, ciągnący się remont, zmiany w życiu zawodowym i takie tam różne inne.
Oczywiście w międzyczasie coś tam robiliśmy, pojawialiśmy się tu i tam - co jeszcze bardziej rzutowało na ciągnący się remont ;)

No ale może zacznijmy od najbardziej aktualnych newsów.
Od pierwszego października jesteśmy już stałymi mieszkańcami województwa opolskiego - konkretnie Kędzierzyna-Koźla. Jest tu zupełnie inaczej, niż w czeskiej Ostravie, czy rodzinnym Jastrzębiu. Głównie z powodu bardzo wąskiego jeszcze grona znajomych, dużo większej odległości od rodziny i nieznajomości spacerowych okolic. Ale powolutku się ogarniamy :) Mamy pod nosem świetny gabinet weterynaryjny, spory las do biegania i spacerów w tygodniu, na wypaśne spacery na polach dojazd w 10 minut.

Głównym atutem mieszkania razem jest brak konieczności weekendowego dojeżdżania :)
Ale widzimy już też pozytywny wpływ na psiaki - głównie Zarę. Większa stabilizacja, większe mieszkanie (psiaki mają do dyspozycji swój pokój), zrównoważony Taurus bardzo dobrze wpływają na Zarę, Sensi i ich wspólne relacje. Poprawiło się do tego stopnia, że cała trójka zostaje sama na 8-9 godzin pracy bez zamykania dziewczyn w klatach. I jeszcze nikt nikogo nie poturbował ;)
Dziewczyny bardzo często sypiają razem w jednej klatce. Zara coraz pewniej zachowuje się w obecności Taurusa. Zaczęła go nawet od czasu do czasu zaczepiać do zabawy. Taurus przy tych dwóch wariatkach jest bardziej żwawy ;) i ma motywację do większej aktywności niż jedzenie i spanie - co w jego wieku akurat bardzo pomaga.

Integracyjne, poranne pieszczochy i czyszczenie uszu :)

Ostatnio cieszyliśmy się na spacerze, jak dzieci z powodu głupawki Zary :D
To była tak naprawdę pierwsza porządna głupawka Zary na spacerze - bez spiny, bez reprymend Taurusa, z naszym udziałem. Zara często gania z Sensi, ale trzeba je stopować - Zara za bardzo się nakręca i frustruje nie mogąc dogonić Sensi. Sfrustrowana Zara za bardzo używa wtedy zębów, próbując zatrzymać Sensi a wtedy często wkracza Taurus, żeby przywołać ją do porządku.
Tym razem Zara świrowała sama i kontynuowała kręcenie kółeczek kiedy dołączyliśmy do zabawy (zazwyczaj wtedy przestawała), Taurus ją totalnie zignorował (a to oznacza, że Zara wyluzowała i nie wysyłała niepokojących sygnałów). Fajnie się to obserwowało, a uśmialiśmy się przy tym nieźle. Tym bardziej, że zaraz po niej głupieć zaczął Taurus :D Wyobraźcie sobie teraz ośmioletniego, 80kg doga niemieckiego w trakcie "godziny świni" - komedia :D Dobrze, że w domu mu tak nie odbija ;)

Ale do rzeczy...
Poza przeprowadzką to czasem biegamy...

albo na kędzierzyńskim Parkrun


FotoFast

FotoFast

albo tak sobie po lesie


albo po kłodnickich polach w babskim towarzystwie






Jak nie biegamy, to odwiedzamy znajomych...
Którzy bardzo chętnie sprawdzą zasadność zakupu Skody ;)
I po spotkaniu z którymi konieczna jest kąpiel :)

Alwin (w bagażniku) i Dream testują :)

Szybka drzemka Alwina

Chłopaki potrafią być bardzo "wylewne"

Po drodze zaliczyliśmy również Tyski Dogtrekking - tak bardzo na spokojnie :)





A jak się nie przeprowadzamy, biegamy, spacerujemy itd. to leżymy kołami do góry lub śpimy :D
Taurus w roli głównej!



Nie ma to jak popołudniowa drzemka :)
Posted by Paweł Skrzypiec on 5 październik 2015




Pozdrawiamy serdecznie ;)