Taka maniunia byłam

To niesamowite, jak to nasze futro szybko rośnie!

Schronisko w Jastrzębiu-Zdroju

Znajdź nas na Facebooku. Cudowne psy czekają na dom!

Znajdź nas na Facebooku

Pełną gelerię fotek i aktualne aktualności znajdziecie na Facebooku!

Stowarzyszenie Boksery Niczyje

Zapraszamy do Naszych Przyjaciół - pomogli Olimpowi, Zarze, Tysonowi.

Bullterrier Tyson szuka domu

Najlepszy dom poszukiwany :).

2013-10-22

Agresja smyczowa

Witajcie,

Dzisiaj o tym, jak to czasem terminologia fachowa utrudnia życie i jak Pańcię wczoraj oświeciło.

Agresja smyczowa - tak :) my to mamy... Celowo piszę MY, ponieważ zjawisko to nie dotyczy tylko psa. Jak już tak poczytałam podstawy to powiem nawet, że dotyczy bardziej człowieka i jego zachowania, niż samego psa. Ale po kolei...

Co to jest?

W dużym uproszczeniu oznacza ona, że pies będący na smyczy zareaguje agresją na określony bodziec (np. innego psa albo przechodzącego obok człowieka), podczas gdy przebywając luzem ten sam obiekt by zignorował lub zareagował na niego przyjaźnie.

Na forum Świat Psów znalazłam całkiem fajną pigułkę o tym, z czym to się je. Można poczytać cały wątek, jeśli ktoś ma ochotę.

"Jak to się dzieje, że pies będący na smyczy jest agresywny, a bez smyczy – nie?
Przyjrzyjmy się temu co się dzieje, gdy pies jest na smyczy?
Po pierwsze – pies na smyczy ma stale poparcie swojego przewodnika. Doskonale czuje, że na drugim końcu smyczy wisi człowiek, który jest jego zapleczem. Dlatego jest znacznie bardziej pewny siebie niż wtedy, gdy biega luzem.
Po drugie – pies na smyczy ma znacznie ograniczoną możliwość ruchu. Nie może odbiec na większą odległość, nie może swobodnie minąć innego psa idąc po łuku, znajduje się niejako w sytuacji przymusowej.
Po trzecie – napięta smycz działa jak „telegraf” przenoszący idealnie emocje człowieka na psa. Pies doskonale wyczuwa nasze zdenerwowanie i napięcie. Jest przekonany, że na pewno będzie się działo coś niezwykłego, skoro człowiek napiął smycz i trzyma ją kurczowo.
Po czwarte – napięcie smyczy powoduje, że głowa psa niezależnie od jego woli jest uniesiona wysoko, a pies zupełnie automatycznie przyjmuje postawę odczytywaną przez innego psa jako grożąca, prowokacyjna, zachęcająca do konfrontacji.
Po piąte – standardowa reakcja przewodnika polegająca na skróceniu i napięciu smyczy w momencie gdy w pobliżu pojawia się inny pies jest bodźcem warunkowym będącym rodzajem alarmu. Pies uczy się, że konfrontacja jest blisko i należy się przygotować do „walki”.

Agresja smyczowa pojawia się częściej u niekastrowanych samców niż u suk, chociaż i suki potrafią wykazywać ten rodzaj zachowania.

Jeśli nie chcesz, żeby Twój pies będąc na smyczy reagował agresywnie na inne psy przechodzące w pobliżu postaraj się zmienić kilka rzeczy.
1. Widząc innego psa, którego się obawiasz – zawróć, zmień trasę, obejdź go dużym łukiem, nie stawiaj psa w sytuacji, w której zdenerwuje się tak, że nie będzie w stanie opanować emocji.
2. Jeśli jest za późno na taką reakcję – odmów swojemu psu oparcia. Po prostu rzuć smycz i odejdź szybkim krokiem od psa. Możesz go zawołać, ale nie wracaj po niego. Bardzo rzadko się zdarza, żeby pies wybrał awanturę, zamiast bezpiecznego azylu przy Tobie. To samo powinien zrobić właściciel drugiego psa. W przeciwnym razie ta strategia może być nieskuteczna
3. Jeśli pozwalasz psom będącym na smyczy obwąchać się – zrób wszystko, żeby smycz
4. Jeśli nie jesteś pewien czy spotkanie z psem nie zakończy się awanturą – nie napinaj smyczy, nie unoś głowy psa w górę. Zacznij „śpiewać do smyczy” - nuć głupią piosenkę, nawet jeśli to będzie: „Jaś na święta miał wysypkę”. To pozwoli Ci utrzymać spokój ducha i nie wpadać w panikę.
5. Staraj się zapewnić Twojemu psu jak najwięcej spotkań ze zrównoważonymi psami. Im więcej zabaw i dobrych kontaktów społecznych będzie miał Twój pies – tym lepiej będzie się zachowywał podczas spotkań z obcymi psami.
6.Jeśli Twój pies nie jest reproduktorem – WYKASTRUJ GO! To akt miłosierdzia i rozsądku wobec psa. Często problemy z agresją rozwiązuje się łatwiej, gdy spada poziom testosteronu."

Jak to wygląda u nas?

W przypadku Sensi trudno mi sobie przypomnieć, kiedy problem się tak naprawdę zaczął. I wydaje mi się, że słowo agresja jest tutaj trochę nieodpowiednie. A już Wam tłumaczę dlaczego...

Sensi od pierwszych momentów z nami była socjalizowana z innymi psami, ludźmi itd. Biorąc psa takiej, a nie innej rasy bardzo wzięliśmy sobie do serca jej edukację i socjalizację - a przynajmniej tak nam się wtedy wydawało. Szybko zauważyliśmy, że nasza panna jest typem podwórkowego łobuza, czy jak kto woli herszta bandy. Taki, jak to się mówi, przywódca stada. Jest typem dominatorki i tyle, do tego uparta i cwana. 
Jako właścicielce rozpieszczonego psa - tak, przyznaje się bez bicia ;) - trudno mi znaleźć nasze błędy popełnione w przeszłości. Tym bardziej, że uczyliśmy się dopiero. U nas dochodził fakt, że Sensi przebywała przez dużą część dnia z rodzicami, którzy o wychowaniu psa i behawiorystyce nie mają pojęcia ŻADNEGO. 

Niemniej jednak problem w pewnym momencie zauważyliśmy i mamy świadomość, że jego korygowanie może zająć trochę czasu.
Sensi, widząc psa reaguje mniej więcej tak, jak na zdjęciu poniżej :



Jest po prostu start i ona koniecznie musi się z psem przywitać, powąchać, a czasem właśnie zaczyna kłapać i warczeć. Nie reaguje wtedy na komendy, parówki, zabawki... Klapki na oczach i obcy pies w głowie. Jest to bardzo uciążliwe, szczególnie w miejscach, gdzie jest większe prawdopodobieństwo spotkania ludzi z nowymi, jeszcze nie obwąchanymi psami. Próby odciągnięcia Sensi od psa skutkują najczęściej tym, że zaczyna ona atakować tego drugiego. Tak samo zaczyna "świrować", jeśli nie pozwalamy jej podejść i się przywitać z nowym przybyszem. Zorientowaliśmy się, że problem pojawia się, kiedy Sensi jest na smyczy. Puszczona luzem, w grupie psów małych i dużych, zachowuje się całkiem spokojnie. Nadal chce dominować, ale jest w miarę opanowana. Oczywiście zdarzają się spięcia, ale w grupie psów jest to rzecz normalna i często polegają one po prostu na ustaleniu porządku w stadzie. 
Problem ten jest dla nas o tyle trudny, że często nawet kiedy my próbujemy psa korygować, to właściciel tego drugiego zwierza sprawy nie ułatwia. Bardzo często nawet utrudnia, a najczęściej robi raban i kończy tekstem, że to amstaff i one są agresywne, bo tak lub czymś w tym rodzaju. 

Ostatnio trochę zaczęłam sie przyglądać Sensi podczas spotkań z innymi psami, zaczęłam znów coś tam czytać, starałam się utrzymywać luźną smycz itd. Ale nie zawsze to działało. No więc oczywista oczywistość - coś jeszcze robię nie tak, jak należy. No to komputer, internet i szukamy materiałów...
jak nauczyć psa chodzenia przy nodze, jak skupić uwagę psa, chodzenie na luźnej smyczy, dlaczego twój pies cię nie słucha... itd. itd. 

A wczoraj mnie olśniło :D

Wogóle całkiem fajny zbieg okoliczności.
No bo Pańcia doskonale wie, że problem jest, że problem nie tyle z psem, co z Pańcią jest, że to się da skorygować, że wiemy kiedy i jak problem funkcjonuje i że coś tam świta, jak go naprawić. Ale wszytko to takie  o tyle, o ile.

Wczorajszy popołudniowy spacer :)
Pańcia ubiera się wygodnie, pakuje pełne kieszenie zakupionych dla Sensi psiowych ciasteczek, ubiera wygodnie psa - tym razem zrezygnowałam z kantara. Głównie dlatego, że czasami więcej czasu zajmuje odwiedzenie Sensi od rycia nosem w celu ściągnięcia owego narzędzia tortur. No więc ubrane, zaopatrzone i z mocnym postanowieniem poprawy wylazły na spacer. Na wybieg jako tako, bez bliskich spotkań trzeciego stopnia. Sensi pobiegała, trochę poćwiczyłyśmy chodzenie przy nodze, przywołanie i takie tam standardowe. No i czas leźć do domu.
I w drodze powrotnej miałyśmy okazję testingu, nawet trzykrotnego, tego mocnego postanowienia poprawy. Poszło dobrze, aczkolwiek nie idealnie.
Po pierwsze... widzimy psa wcześniej, to siadamy kuper w miejscu. No i pewnie, że Sensi wcale nie ma na to ochoty. Wtedy nie napinam smyczy, tylko chwytam obrożę, komenda "siad" - czasem trzeba powtórzyć i pomóc, bo trudno ją uspokoić. Komenda "zostań" i wytrzymanie. Jeśli widzę, że trochę sie uspokoiła, to ruszamy w stronę psa. Zazwyczaj kończy się to ponownym wyrywaniem, więc powtarzamy całą akcję. Staram się reagować, zanim Sensi całkiem napnie smycz. Jak się uspokoi, to w nagrodę idziemy bliżej psa. 
Wczoraj powtórzyłam ten proces trzykrotnie, każdym razem tak samo i za każdym razem Sensi, owszem podekscytowana, przywitała się z psami bez scen. A wręcz była zaskoczona, bo tym razem to inne psy robiły raban, panikowały itd. Dobra tych trzech Chihuahua nie winię ;) mogły się Sensi wystraszyć ;) i narobiły przy tym rabanu, jakby je kto ze skóry obdzierał. Zaskoczenie Sensi w tym momencie - bezcenne. I kolejny sukces - nie próbowała pokazać kto rządzi, a wręcz unikała kontaktu.
Za takie zachowanie oczywiście wielki aplauz i nagroda :D

No i tak wróciłyśmy do domu w świetnych nastrojach. Tym bardziej, że Pańcia zauważyła pozytywną reakcję innych ludzi. Ludzie zwracają uwagę na to, czy próbujesz spokojnie korygować swojego psa, czy dajesz za wygraną i odchodzisz, szarpiąc się z psem. Nie wiem, czy to mentalność Czechów i ich większa świadomość psiej psychiki, ale byłam zachwycona sytuacją. Pewien młody chłopak widząc, że koryguję Sensi (bo z burczeniem zaczęła ciągnąć w stronę jego psa) zatrzymał się, posadził swojego zwierzaka i poczekał z uśmiechem, aż się uspokoimy i spokojnie przejdziemy :)
Starsza pani z kundelkiem też poczekała, aż uda mi się Sensi opanować, po czym podeszła i psy mogły się spokojnie przywitać i powąchać. Normalnie jestem taką postawą ZACHWYCONA!

Ale do rzeczy... No i wróciłyśmy całe szczęśliwe do domu, Pańcia siada do komputera, a tu na fejsbuczku jedna pani zoopsycholog pisze o tym, jak często zauważa u ludzi złe nawyki prowadzenia psów na smyczy, które prowadzą m.in. do AGRESJI SMYCZOWEJ :D No i jak Pańcia zobaczyła ten termin "agresja smyczowa" to ją olśniło. Nie dlatego, że nie wiedziała jaki jest problem. Po prostu nie znałam terminologii i nie byłam w stanie znaleźć jakichś konkretnych materiałów, które pomogą mi wypracować metodę dla nas :D A teraz taa daaa... wpisuję i JEST! Akurat w dniu, kiedy sobie wypróbowałyśmy coś tam swojego, co jak się okazuje działa :)


A wystarczyło po prostu przestać "uciekać" od problemu, a zacząć go naprawiać :)
Przyznaję również, że do "spięcia pośladów" zainspirowali mnie inni - młodzi ludzie z dzieckiem w drodze, którzy mają pod opieką 2 dorosłe Pitbulle Red Nose i łamią wszelkie stereotypy. 

Zapraszam na ich profil FB Pit Bull Fokus i renifer Red
Naprawdę warto!

Pozdrawiamy :)





2013-10-21

Niedziela w górach

Witajcie ;)

Jako, że doszliśmy (wszyscy) do siebie po sterylizacji i wreszcie można bez obaw ruszyć tyłki, to korzystając z ostatnich podrygów pięknej jesiennej pogody, ruszyliśmy nasze zasiedziane cztery litery w góry :) Łoooo matko, gdzie my w tym roku nie mieliśmy wleźć i ile szczytów zaliczyć... poezja... W każdym bądź razie udało się choć raz! Wdrapaliśmy się na Baranią Górę. 

Dla ścisłości, żeby było wiadomo o czym mowa...

Barania Góra - kopulasty szczyt o wysokości 1220 m n.p.m. w południowo-wschodniej części Beskidu Śląskiego, drugi (po Skrzycznem) pod względem wysokości szczyt tego pasma. Jednocześnie jest najwyższym szczytem polskiej części Śląska Cieszyńskiego i polskiego Górnego Śląska. 

Położenie
Góra leży na granicy powiatów cieszyńskiego i żywieckiego. Szczyt znajduje się na terenie miasta Wisła.
Na zachodnich stokach obszar źródliskowy Wisły: tam wypływają potoki źródłowe (Biała i Czarna Wisełka) – teren źródlisk jest chronionym obszarem. Zbocza porośnięte lasami jodłowo-bukowymi z domieszką jesionów, jaworów i świerków; stanowiska sztucznie wprowadzonych limb i kosodrzewiny. Występują wychodnie gruboławicowego piaskowca istebniańskiego.
Rezerwat przyrody "Barania Góra" o powierzchni 386 ha obejmuje szczytowe partie góry wraz z obszarem źródliskowym Wisły. Ponadto ochronie w ramach rezerwatu przyrody "Wisła" podlegają cieki wodne Czarnej Wisełki, Białej Wisełki i Malinki (ochrona pstrąga potokowego). Ciekawa flora: z bardzo rzadkich w Polsce roślin występuje tutaj tocja karpacka i tojad morawski a także wierzbownica zwieszona.
Źródło : Wikipedia

I uprzedzając pytania, które pewnie posypałyby się z tym miejscu, informujemy...
Na Baranią Górę można z psem :D O ile jest to częściowy rezerwat i na wejściu natkniemy się na tablice z całą masą tych małych poskreślanych rysunków, informujących czego nie wolno (m.in. zakaz schodzenia ze szlaku, rowerów, psów, śmiecenia, zrywania roślinek itd. itd.), to nie wiem, czy któryś z tych zakazów jest tak naprawdę przestrzegany. I wydaje mi się, że to nawet nie kwestia natury naszej krajowej i reguły, że zasady są po to, by je łamać. Najnormalniej chyba tamtejsza "władza" stwierdziła, że turyści z psami i rowerzyści nie stanowią aż takiego zagrożenia dla ekosystemu. Spotkamy więc psy, rowerzystów, grzybiarzy, zapalonych traperów, panie w szpileczkach również ;) Prawdę mówiąc ekip z psami było tam więcej, niż normalnie człapiących dwunożnych. Był York, Wyżeł Weimarski, przepiękny Seter Irlandzki, Rottweiler, małe pinczerkowate, 2 Goldeny, dostojny biały wielorasowiec w typie haszczaka... i zapewne coś pominęłam :) No i byliśmy my, w składzie 3 ludzia i 2 psy.

Wystartowaliśmy z Wisły Czarne-Fojtula szlakiem niebieskim przed siebie. Pierwszy odcinek tupta się asfaltową drogą, raczej w poziomie niż "pod górkę". Następnie schodzimy na offroad i tu trzeba przygotować się na mniej przyjemny odcinek (przynajmniej o tej porze roku). Pot, błoto, wysiłek, kłody pod nogami... no dobra, może nie jest to przeprawa godna Bear'a Gryllsa i Szkoły Przetrwania, ale co tam było błota, to tylko nasze buty wiedzą. Leząc tak w tym błocku, docieramy do słynnych ponoć kaskad Białej Wisełki i tu warto klapnąć na chwilę, bo okolica całkiem przyjemna dla oka. Potem cały czas przez las, w prawo, w lewo i za drzewo... I tak ok. 2,5h cała droga całkiem przyjemnie zleciała. Pogoda nas dopieszczała i momentami dało radę na krótki rękaw. 

A że takie włażenie po prostu jest bez sensu, to sobie dziewczyny wynajdowały różne zajęcia...

Oczywiście na blogu tylko kilka fotek. Po więcej z wyprawy zapraszamy na nasz profil FB i do albumu Barania Góra 2013 feat. Klara (dostęp mają również osoby bez konta na FB).

2013-10-14

Kolejny spacer z Klarysą

Witajcie,

Tak nas w niedzielę wywiało na wały przy Olzie :)
Tutaj konkretnie : http://goo.gl/maps/zJjPo

Dużo miejsca, mało ludzi, woda, daleko od drogi... łażenia na pół dnia. Trasa, którą spacerkiem zaliczyli tam i spowrotem, zajęła 2 godzinki.











Więcej fotek ze wszystkich naszych spacerów znajdziecie na FB : Socjalizacja z Klarą

2013-10-12

Komenského sady - Ostrava

Witajcie ;)

Dziś pogoda nas rozpieszcza ;) Oby tak zostało do jutro, bo mamy niecny plan dojechać w końcu na jakąs wycieczkę w góry...

Dzisiaj natomiast postanowiliśmy wybrać się do ostrawskiego parku, który bardzo przypadł nam do gustu. Duży, zadbany, w samym centrum Ostravy... i jeszcze psy można puszczać luzem. Czysta przyjemność sie tam przejść. Co prawda dzisiejszy spacer taki trochę na szybciora, więc i fotek mało... ale zobaczcie jak tam pięknie.

Dzisiaj pańcia dorwała aparat i sie pociła nad kadrami, więc żadne tam jakieś specjalne ;)



Komenského sady to centralny park miejski w sercu Ostravy, jeden z największych parków miejskich w Republice Czeskiej. Ma powierzchnię około 30ha i rośnie w nim około 3000 drzew.

Dokładną lokalizację możecie sprawdzić w Google : http://goo.gl/maps/ZM9jY

Na terenie parku znajdziecie wszystko, co w miejskim parku być powinno. Zadbane trawniki, piękna roślinność, ławki i ławeczki, rewelacyjne ścieżki na rolki i rower, dreptak nad samą rzeką, pomniki, korty tenisowe i place zabaw. Wszystko jest naprawdę fajnie rozmieszczone i nawet w niedzielę, kiedy jest tam sporo ludzi można znaleźć kawałek trawnika "dla siebie", żeby porzucać psiurowi patyka czy frisbee.

Aaaa i bardzo ważna rzecz - kosze na śmieci - są, nawet całkiem sporo, stoją nietknięte ;) Co prawda nie zwróciłam uwagi na kosze na psie odchody jakoś, ale obczaję temat następnym razem. W każdym razie na trawnikach nie świecą żadne psie miny przeciwpiechotne :) My skorzystaliśmy z takiego zwykłego kosza, ale z ciekawości poszukam tych specjalistycznych :D








Oczywiście kilka fotek więcej na naszym FB :)

Pozdrawiamy!!!

2013-10-06

Chwalimy się ;)

Witajcie,

Dziś króciutko...

Się pochwalić chcieliśmy pierwszymi naszymi nagrodami w konkursach ;)

Pierwszy konkurs odbył sie już jakiś czas temu. Organizowany był przez hubuform.pl 

Temat konkursu : 4 łapy na wakacjach

Nasze zdjęcie zajęło pierwsze miejsce w psiej kategorii :D z czego się niezmiernie cieszymy. Tym bardziej, że główną nagrodą był pojemnik na karmę, za którym się akurat rozglądaliśmy. Niezły zbieg okoliczności ;)

Wszystkie zdjęcia biorące udział w konkursie możecie podziwiać TU

A tak prezentuje się wygrana :) 
Piszemy i pokazujemy dopiero teraz z racji tego, że do tej pory pojemnik czekał sobie zapakowany do końca przeprowadzki ;)



Gwiazda Sensi oczywiście musi być w centrum uwagi ;) i poprzeszkadzać :

Drugą nagrodę, a w zasadzie wyróżnienie-niespodziankę, otrzymaliśmy od Pani Bogusławy Czarnowskiej :) za udział w rozdaniu na jej blogu Żywienie Twojego Psa. Muszę przyznać, że takie wyróżnienia to my lubimy ;D Podkładka, kocyk i torebka na smakołyki ;D


Pięknie dziękujemy za wspaniałe nagrody :)