Witajcie,
Wczoraj mnie "potrzepało" po jednej informacji, a dziś sobie czytam post u Czerwonej Filiżanki i mi się łzy do oczu cisną. Ludzie potrafią być potworami! Wczoraj taki potwór otarł się o moje życie... nie osobiście co prawda, ale pośrednio. Ale po kolei...
Dwa dni temu pisze do mnie znajoma bullomaniaczka : "Carla słuchaj... jest sprawa... znajoma znajomej... amstaff szuka domu... młody, zdrowy, z rodowodem..."
Informacja z wczoraj : PIES UŚPIONY!!!
Historia od początku (w wersji, jaka dotarła do mnie - więc subiektywna zapewne) :
Dwia młode dziewczyny, jakieś dwa lata temu, postanowiły kupić sobie szczeniaka "na spółkę". Padło na błękitno-białego amstaffa z hodowli. Dziewczyny mieszkały razem w wynajmowanym mieszkaniu, opiekowały się psem, wszystko było ładnie pięknie.
Do dnia, w którym dostały wypowiedzenie umowy najmu mieszkania...
I pojawił się problem, bo nie mogły zabrać psa ze sobą.
Jedna z dziewczyn, przez swoją znajomą, skontaktowała się ze wspomnianą bullomaniaczką. W ten sposób informacja dotarła do mnie. W związku z tym, że pies przebywał w moim mieście zaoferowałam się z pomocą - "gdyby się waliło i paliło, gdyby pies potrzebował domu na już - wal, jak w dym. Jeśli trzeba, to wezmę psa do siebie na tymczas". Już zbyt wiele znałam sytuacji, gdzie pies skończył za Tęczowym Mostem bo nie znalazł domu, a schronisko psa nie chciało przyjąć.
Cieszyłam się na nowego tymczasowicza. Piękny, 2 letni, łagodny samiec... Sensi będzie w siódmym niebie.
Umówiłyśmy się z bullomaniaczką, że jak tylko dostanie info od właścicielki, to da znać.
No i dała... następnego dnia rano... że pies został uśpiony...
Druga z dziewczyn pojechała do weterynarza i uśpiła psa!!!
Weterynarz kazał podpisac papierek i po prostu psa uśpił. Nie interweniując, nie dzwoniąc do schroniska, nie informując żadnej fundacji - NIC!!! Zero akcji.
Fakt, że nie wiadomo, co mu to dziewcze nagadało. Ale nie zmienia to faktu, że weterynarz uśpił młodego i zdrowego psa bez mrugnięcia okiem.
Znam dane tych dziewczyn. Wiem, który weterynarz wykonał eutanazję... i co teraz?!
Zgłosić weterynarza i narobić mu "gnoju", bo właściciel uparł się na takie, a nie inne rozwiązanie?! Bo pies miał pecha trafić na ... żeby się nie wyrażać... a nie właściciela?! Skontaktować się z tymi dziewczynami i powiedzieć, co myślę?! Upublicznić ich dane i narazić się na problemy?!
Psa już nie ma... a to jemu miałam pomóc... teraz już nie mogę...
Z drugiej strony nie można zostawić tej sprawy, żeby o niej zapomniano!!! Tak się nie robi! Przerażająca jest znieczulica i głupota tych dziewczyn. Brak jakiejkolwiek odpowiedzialności za żywą istotę! Przerażające jest zachowanie weterynarza, który po prostu przyjął do informacji i wykonał zastrzyk!
Wczoraj po prostu ręce mi opadły... i tak wiszą do dziś... I to są właśnie te dni, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę, że może chcieć pomóc i pomaga i ratuje... ale to wciąż za mało i to się nigdy nie skończy...
Jest mi po prostu potwornie przykro i wstyd...
***************************************
Update : 27.08.2013
Okazuje się, że "włascicielki" psa ukończyły
kurs na asystenta trenera psów!!! Były w ciągłym kontakcie z hodowcą.
Już w październiku chciały psa oddać i hodowla zaoferowała, że psa
weźmie do siebie. W międzyczasie dziewczyny
znalazły psu dom. Hodowla była w kontakcie z nowym właścicielem.
Dzisiaj dostali info, że pies został uśpiony i byli w ciężkim szoku. Są
załamani. Pies w zeszłym roku zajął II miejsce na wystawie (II najlepsze
szczenię w rasie).
Hodowla nie zostawi sprawy bez echa...