Taka maniunia byłam

To niesamowite, jak to nasze futro szybko rośnie!

Schronisko w Jastrzębiu-Zdroju

Znajdź nas na Facebooku. Cudowne psy czekają na dom!

Znajdź nas na Facebooku

Pełną gelerię fotek i aktualne aktualności znajdziecie na Facebooku!

Stowarzyszenie Boksery Niczyje

Zapraszamy do Naszych Przyjaciół - pomogli Olimpowi, Zarze, Tysonowi.

Bullterrier Tyson szuka domu

Najlepszy dom poszukiwany :).

2013-08-23

Ludzie - potwory

Witajcie,

Wczoraj mnie "potrzepało" po jednej informacji, a dziś sobie czytam post u Czerwonej Filiżanki i mi się łzy do oczu cisną. Ludzie potrafią być potworami! Wczoraj taki potwór otarł się o moje życie... nie osobiście co prawda, ale pośrednio. Ale po kolei...

Dwa dni temu pisze do mnie znajoma bullomaniaczka : "Carla słuchaj... jest sprawa... znajoma znajomej... amstaff szuka domu... młody, zdrowy, z rodowodem..."

Informacja z wczoraj : PIES UŚPIONY!!!



Historia od początku (w wersji, jaka dotarła do mnie - więc subiektywna zapewne) :

Dwia młode dziewczyny, jakieś dwa lata temu, postanowiły kupić sobie szczeniaka "na spółkę". Padło na błękitno-białego amstaffa z hodowli. Dziewczyny mieszkały razem w wynajmowanym mieszkaniu, opiekowały się psem, wszystko było ładnie pięknie.
Do dnia, w którym dostały wypowiedzenie umowy najmu mieszkania...
I pojawił się problem, bo nie mogły zabrać psa ze sobą. 

Jedna z dziewczyn, przez swoją znajomą, skontaktowała się ze wspomnianą bullomaniaczką. W ten sposób informacja dotarła do mnie. W związku z tym, że pies przebywał w moim mieście zaoferowałam się z pomocą - "gdyby się waliło i paliło, gdyby pies potrzebował domu na już - wal, jak w dym. Jeśli trzeba, to wezmę psa do siebie na tymczas". Już zbyt wiele znałam sytuacji, gdzie pies skończył za Tęczowym Mostem bo nie znalazł domu, a schronisko psa nie chciało przyjąć.
Cieszyłam się na nowego tymczasowicza. Piękny, 2 letni, łagodny samiec... Sensi będzie w siódmym niebie.
Umówiłyśmy się z bullomaniaczką, że jak tylko dostanie info od właścicielki, to da znać.

No i dała... następnego dnia rano... że pies został uśpiony...

Druga z dziewczyn pojechała do weterynarza i uśpiła psa!!! 
Weterynarz kazał podpisac papierek i po prostu psa uśpił. Nie interweniując, nie dzwoniąc do schroniska, nie informując żadnej fundacji - NIC!!! Zero akcji.
Fakt, że nie wiadomo, co mu to dziewcze nagadało. Ale nie zmienia to faktu, że weterynarz uśpił młodego i zdrowego psa bez mrugnięcia okiem.

Znam dane tych dziewczyn. Wiem, który weterynarz wykonał eutanazję... i co teraz?!
Zgłosić weterynarza i narobić mu "gnoju", bo właściciel uparł się na takie, a nie inne rozwiązanie?! Bo pies miał pecha trafić na ... żeby się nie wyrażać... a nie właściciela?! Skontaktować się z tymi dziewczynami i powiedzieć, co myślę?! Upublicznić ich dane i narazić się na problemy?!

Psa już nie ma... a to jemu miałam pomóc... teraz już nie mogę...

Z drugiej strony nie można zostawić tej sprawy, żeby o niej zapomniano!!! Tak się nie robi! Przerażająca jest znieczulica i głupota tych dziewczyn. Brak jakiejkolwiek odpowiedzialności za żywą istotę! Przerażające jest zachowanie weterynarza, który po prostu przyjął do informacji i wykonał zastrzyk!

Wczoraj po prostu ręce mi opadły... i tak wiszą do dziś... I to są właśnie te dni, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę, że może chcieć pomóc i pomaga i ratuje... ale to wciąż za mało i to się nigdy nie skończy...

Jest mi po prostu potwornie przykro i wstyd...

***************************************
Update : 27.08.2013

Okazuje się, że "włascicielki" psa ukończyły kurs na asystenta trenera psów!!! Były w ciągłym kontakcie z hodowcą. Już w październiku chciały psa oddać i hodowla zaoferowała, że psa weźmie do siebie. W międzyczasie dziewczyny znalazły psu dom. Hodowla była w kontakcie z nowym właścicielem. 
Dzisiaj dostali info, że pies został uśpiony i byli w ciężkim szoku. Są załamani. Pies w zeszłym roku zajął II miejsce na wystawie (II najlepsze szczenię w rasie). 
Hodowla nie zostawi sprawy bez echa...

2013-08-19

Ciastka

Cześć!

Obiecanki, cacanki... No tak sobie odkładałam i odkładałam... Ale w końcu mnie natchnęło i wlazłam do kuchni :D Proszę się nie śmiać ;P
Swego czasu na tapecie były ciasteczka psie z wątróbki, więc też postanowiłam spróbować swoich sił. Nie przywiązywałam wagi do przepisu i chyba tego w tej chwili żałuję. No chyba, że już ze mnie aż takie beztalencie kulinarne ;)

Skorzystałam z przepisu zamieszczonego o TUTAJ
według którego tajne składniki to :

3 jajka
1/3 szklanki oleju
0,5 kg wątróbki
2 szklanki mąki
+ dorzuciłam trochę przypraw typu bazylia i oregano - gdzieś widziałam, w którymś przepisie.

Proporcje zrobiłam sobie razy dwa (no dobra... niecałe) ;)
Być może coś pozajączkowałam i dlatego ciasteczka wyszły średnio na jeża - przynajmniej inaczej sobie ten mój końcowy wyrób wyobrażałam.


Śmiesznie zrobiło się już podczas pieczenia, kiedy to ciasto "spuchło" do całkiem sporych rozmiarów. Conajmniej, jakbym tam drożdże wrzuciła ;)
Zrobiła się super chrupiąca skórka, która odlazła od reszty... Wnioskuję zatem, że temperatura podana w tym konkretnym przepisie jest po prostu za wysoka. Ale co ja się tam znam ;)

Dobra, ale żeby nie jęczeć za bardzo i Was nie zanudzać, to pokazuję efekt końcowy :



Od biedy myślę mogą być ;) Dobrze, że całkiem nie spaprałam i nie przypaliłam ;)
W każdym razie Sensi zadowolona, kot też nie narzekał :D

No, a po wyczerpującej o_O robocie w kuchni należy się odpowiednia dawka relaksu...



Jakie Wy macie sprawdzone przepisy na domowej roboty rarytasy? Może jakieś wskazówki, doświadczenia odnośnie ciasteczek wątróbkowych? Może będzie szansa, że następnym razem wyjdą mi lepiej ;)